Nie przemawiają do mnie mentolówki. Jestem w tym odosobniony, zatem spokojnie można brać poprawkę na moją ocenę smaku. Braniffa kupiłem, szukając tabak o smaku whisky. Teraz używam go żeby odpocząć po bernardach, wystarczy mi pewnie na parę miesięcy.
Przede wszystkim, jak już pisano niżej: braniff zdecydowanie przypomina poeschla. Jest to przystępna, lekka tabaka, dość sypka i z mentolem na pierwszym planie. Różni się natomiast tym, że po mentolu wchodzi delikatny, choć wyraźny tytoń. Ten przypomina mi mieszanki, którymi ojciec nabijał fajkę. Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się też ze śmietanką. Propsik.
Niestety, główny motyw nie przypadł mi do gustu. Nie czuć whisky, wyraźna jest natomiast alkoholowa bombonierka, utrzymująca się zaskakująco długo.
Nie wiem, skąd inni użytkownicy biorą informacje o zawartości nikotyny. Nie mam dostępu do żadnych danych. W moim przypadku to tylko własne odczucia, nie podejrzewam jednak braniffa o moc odróżniając go od poeschli. Nie znam zwiefachera, ale nie widzę absolutnie żadnego podobieństwa do klostermischunga. W bernardach wyraźnie czuć to coś, co bezbłędnie wpasowuje się w moje preferencje, a czego brakuje poeschlom i braniffowi.
Tabakierka ma ciekawy, zwracający uwagę kształt. Odejmuję jej pół punkta za jakość wykonania, która nie wytrzymuje konkurencji z bernardowskim klasykiem.
Z czystym sumieniem mogę polecić braniffa fanom poeschli. Tylko nie spodziewajcie się aromatu whisky, bo zamiast niego jest nieco zalatująca taniochą bombonierka.